BLOGGER TEMPLATES - TWITTER BACKGROUNDS »

Freitag, Dezember 14, 2012

FALE Wirginia Woolf

........................




Słonce się wzniosło.Na brzeg opadły  zolte i zielone smugi promieni,wyzlacajac wręgi sprochnialej lodzi i nadając morskiemu ostrokrzewowi i jego kolczastym liściom blekitny połysk stali.Swiatlo przenikało niemal cienki, bystre fale,kiedy,podobne wachlarzom,przemykały po brzegu.Dziewczyna , która potrzasnela glowa i roztanczyla wszystkie klejnoty ,topaz,akwamarynę,wodniste klejnoty wraz zawartymi  w nich iskierkami ognia ,teraz odslonila czolo i szeroko otwartwszy oczy ,pomknela prosto przed siebie  ponad falami.Ich rozedrgane ,rybioluskie migotanie przygasło ,wezbrały ,ich zielone wkleslosci poglebily się i pociemniały i przecinały je byc moze lawice wedrujacych ryb.Rozbijając się i splywajac ,fale pozostawiły na brzegu czarna smugę galazek i korka ,Patyków i słomek ,jakby zatonela jakaś lekka lodz,jej burty rozleciały się , a żeglarz wpław doplynal do ladu i wbiegł na skaly ,pozwalając by fale zmyly na brzeg jego kruchy ładunek.W ogrodzie ptaki , które o brzasku ,spiewaly nierowo i z przerwami,na tym drzewie,w tamtych zaroślach ,teraz spiewaly  chórem,przenikliwie i ostro , to razem ,jakby  świadomie wspólnoty,to pojedynczo,jakby do blado niebieskiego nieba.Zrywały się ,wszystkie w jednym stadzie,kiedy czarny kot poruszył się w zaroślach,kiedy kucharka wystraszyła je,wyrzucając popiol na wysypisko śmieci.

Słonce stojące teraz wysoko ,nie spoczywało  juz na zielonym kobiercu,slac kapryśne błyski przez wodniste klejnoty ,lecz odslonilo twarz  i spogladalo  prosto przed siebie  ponad falami.Opadły one   z  miarowym grzmotem..Opadały ze wstrzaserm przypominającym uderzenia  końskich kopyt na torze.Pyl wodny unosił się jak wlocznie i dzidy potrząsane  w gorze przez jezdzcow .Fale  przelewały sie  po plazy stalowo niebieska ,skropiona diamentami woda.Nadbiegały i cofaly się z energia ,ze sprezystoscia maszyny,która wydycha i wchlania  swa moc .Promienie  slonca padały  na pola zboża i na las.Rzeki były teraz niebieskie i pomarszczone,trawniki zbiegające ku skrajowi wody były zielone jaka pióra Ptaków o lekko nastroszonym pierzu.Wzgórza ,zakrzywione i powsciagniete ,zdawały się byc skrepowane rzemykami,tak jak kończyna spięta jest  wloknami miesni, a lasy jezace się dumnie na ich zboczach były jak szorstka ,przystrzyżona grzywa na końskim karku.